niedziela, 17 sierpnia 2014

Samotność pośród tłumu..

Cześć motylki,

  Dawno mnie tu nie było. Szczerze mówiąc przez długi czas myślałam, że obecność tutaj mi szkodzi. Martwiłam się, że czytając Wasze blogi potęguje swoje problemy. Jednak po czasie stwierdzam, że chyba tak nie było. Wręcz przeciwnie, bez Was czuję się wciąż samotna.
  Nie chodzi o to, że nie mam wsparcia od ludzi, którzy mnie otaczają. Bardzo wspiera mnie rodzina, czasami kiedy przestawałam walczyć, byli gotowi walczyć za mnie. Pomagają mi też najbliżsi przyjaciele. Być może nie są w stanie pomóc mi doraźnie, ale siłę daje mi sam fakt, że są.
Mimo wszystko, to nie jest to samo.
  Mówią, że rozumieją. Starają się zrozumieć, próbują wejść w moją skórę.. ale tak na prawdę nigdy nie będą w stanie tego zrobić. Nigdy nie dowiedzą się, jak funkcjonuje umysł anorektyczki i bulimiczki, i chyba lepiej, żeby nie wiedzieli. Wy natomiast, doskonale wiecie, co czuje, z czym zmagam się każdego dnia. Nawet nie muszę Wam tłumaczyć. Dlatego postanowiłam znowu napisać..




  W moim życiu działo się wiele odkąd ostatnio pisałam. Był moment w którym przestałam wymiotować na około 2 tygodnie. Później napady pojawiały się sporadycznie, więc myślałam, że powoli uwalniam się od bulimii. Niestety po jakimś czasie wszystko wróciło do stanu z przeszłości. Czyli ze sporadycznych napadów do sporadycznych dni bez napadów.
 

  Czasami opadam z sił, nie wiem już co robić.. Próbowałam na wiele sposobów poradzić sobie z chorobą, ale ona zawsze wygrywa.. Zawsze wraca, oplata mój mózg i kontroluje go, kontroluje wszystko. Przed napadem zawsze pojawia się napięcie, rodzaj poddenerwowania i uczucie potrzeby rozładowania go, później następuje totalne odcięcie logicznego myślenia. Przecież mogłabym zrobić milion rzeczy, żeby odciągnąć myśli od obżerania się, ale nie potrafię. Totalny bezwład..


  Najgorsze jest to, że znowu się źle czuje w swoim ciele.. ZNOWU = cały czas czułam się źle, tylko wmawiałam sobie, że przytycie na mnie nie wpływa, że tak jest lepiej.Tak bardzo chciałabym schudnąć, znów ważyć 50 kg, a nie 58!!! (tragedia, wiem) Coś mnie jednak powstrzymuje, mówi "Nie wracaj tam". Coś w mojej głowie włącza ostrzeżenie za każdym razem, kiedy przejdzie mi przez myśl rozpoczęcie diety na nowo. Nie wiem co mam robić, pomóżcie mi.. 




2 komentarze:

  1. Doskonale wiem co czujesz... A może postaraj się jeść zdrowo i ćwiczyć? Może to Ci pomoże? Może osiągniesz swój cel zdrowo i bez napadów? Cóż... zrobisz jak uważasz. Trzymam kciuki! ;*
    Dodaję do 'Odwiedzanych' ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też zamierzam zrobić! Dziękuję za wsparcie :*

      Usuń