czwartek, 31 października 2013

Pseudoświęta

Długi weekend czas rozpocząć. Ciężko nazwać najbliższe trzy dni świętami, ale u mnie będą w jakiś sposób celebrowane. Pewnie jakaś rodzina nas odwiedzi, albo my się gdzieś wybierzemy. Nie wiem jak jest u Was, u mnie właśnie tak to wygląda.

No i przede wszystkim multum jedzenia. Nienawidzę takich okazji.. Na prawdę nienawidzę. Za każdym razem boję się, że moja silna wola przegra na widok wszystkich pyszności. Dam z siebie wszystko, żeby się nie objadać. Przede wszystkim z dala od słodyczy. A wy? Jak znosicie tego typu wydarzenia? Rodzinne spotkania?

Bardzo się martwię, że nie dam rady i będę się opychać.. Tak bardzo bym chciała, żeby moja silna wola dała sobie radę.. Proszę wesprzyjcie i trzymajcie za mnie kciuki, tak mocno jak tylko możecie!

poniedziałek, 28 października 2013

Everything what kills me, makes me wanna fly

Czym jest tak na prawdę Ana?

Wszyscy dostrzegają anoreksję w osobach o skrajnie niskiej wadze, w ich wyniszczonym ciele. Anoreksja oznacza głodzenie się, niezdrowy wygląd... I chyba to jest w niej najniebezpieczniejsze...

A co jeśli anoreksja to nie tylko obolałe kości, pokryte skórą i skurczony żołądek, który nawet nie pamięta co to głód? Co jeśli nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka?

Muszę przyznać Anie, że jest sprytna. Może ukryć się w każdej osobie. Jej geniusz polega na tym, że nie uwidacznia się szybko. Usadawia się głęboko w duszy człowieka i stopniowo wypluwa swój jad, zatruwając najpierw umysł, następnie ciało. Powoli opanowuje swoją ofiarę. Sprawia, że uciśniony czuje, że ma kontrolę nad sobą, kiedy już dawno ją utracił.

Co sprawia, że chcesz ją w sobie zatrzymać? Może to, że za każdy osiągnięty cel otrzymujesz nagrodę w postaci adrenaliny. Każdy kilogram na wadze jest jak dawka energii. Dążysz do czegoś, decydujesz o tym jak wygląda Twój każdy dzień. Każdy krok jest uwarunkowany chęcią bycia idealną.

Żyjesz w poniekąd chorym schemacie, czasami zdarza Ci się szeptem pomyśleć "Może to jest złe, chciałabym żyć normalnie, nie myśleć ciągle o Anie", ale myślisz tak tylko szeptem, boisz się to głośno powiedzieć, boisz się, że to może być prawda.

Potem uświadamiasz sobie, że odrzucając Anę, odrzucasz wszystkie priorytety, wszystko na czym do tej pory było usadowione Twoje funkcjonowanie.

Kiedy odwrócisz się od Any.. Co Ci pozostanie?

Może Ana nie jest już Twoją przyjaciółką, może nie dotrzymuje Ci kroku i nie jesteś już tylko po jej kontrolą. Może Ty i ona to już jedność. Może już jesteś Aną.. Od teraz ona żywi się Tobą a Ty żywisz się nią, żadna nie może zrezygnować.

Przerażające? :) Przecież i tak wszystkie wiemy, że jest nam potrzebna. Ana - piękny potwór. Toksyczna miłość. A miłość ma to do siebie, czy chcesz czy nie i tak przy niej zostaniesz a ona gwarantuje Ci, że nie wypuści Cię z rąk. Uważaj tylko, żeby zbyt mocno ich nie ścisnęła ;>

niedziela, 27 października 2013

Jesienne to i owo ;)

W czasie roku szkolnego weekendy są zbawieniem po całym tygodniu udręki w szkole, niestety mijają stanowczo zbyt szybko i w moim przypadku są stosunkowo nudne. Co o dziwo mi nie przeszkadza. Czasami przychodzi ochota na jakąś imprezę, ale przeważnie jestem tak zmęczona po maratonie wczesnego wstawania, że weekend jest dla mnie chwilą odpoczynku. Sobota oczywiście upłynęła pod znakiem lenistwa. W moim przypadku jest tak zawsze. Nie umiem zebrać się do nauki wcześniej niż w niedzielę. Jedyne co mnie podnosi na duchu to cudowna pogoda. Jest ciepło, co jakiś przez chmury przebijają się promienie słońca, taką jesień uwielbiam.


Jeżeli chodzi o moje postanowienia, to jak dotąd idzie mi całkiem dobrze. Ograniczanie słodyczy w porządku, staram się jeść ich na prawdę jak najmniej. Zastępuje czekoladę, batony i wszelkiego rodzaju bomby pustych kalorii deserami w postaci jogurtów, owoców lub ew. kisielem. Oczywiście zdarza mi się zjeść coś słodkiego, ale są to z pewnością dużo mniejsze ilości niż wcześniej. Jest progres, czyli wszystko idzie w dobrym kierunku.


Małe porcje jedzenia. Z tym też staram się uporać na tyle na ile mogę. Ilościowo jest raczej dobrze, ale muszę jeszcze popracować nad wolniejszym pochłanianiem posiłków. No ale wszystko da się zrobić. Trochę chęci i silnej woli i się uda! :) 


Wiele osób nazywa jesień szarą, przygnębiającą porą roku. Skądś się w końcu wzięła "chandra jesienna". Mnie jesień jakoś szczególnie nie dobija. Jest piękną porą roku. Tyle kolorów za oknem. Nie przepadam jedynie za deszczem, chyba że przebywam w domu, uwielbiam wtedy dźwięk kropli obijających się o parapety, uderzających w okna, szczególnie kiedy wyleguje się pod kołdrą.


A jak wasze samopoczucie jesienią? No i może macie jakieś jesienne postanowienia? W końcu każda zmiana motywuje do jakiś rewolucji w życiu, chociażby zmiana pory roku ;)

piątek, 25 października 2013

Zmiany

Ostatnio miałam dość intensywny tryb życia, więc nie miałam czasu zastanowić się nad tym, co powinnam zmienić w swojej diecie.

 Największym problemem u mnie są słodkości, więc na pewno muszę je ograniczyć do minimum. Słyszałam, że powinno się w małych ilościach spożywać słodycze, bo cukry są nam potrzebne do spalania tłuszczy. Czy to prawda, nie jestem do końca przekonana. Nie chcę też od razu odcinać się od słodyczy, ponieważ nie chcę, żeby skończyło się to jakimś napadem, a już tak bywało w moim przypadku. I jeszcze jedno, muszę koniecznie oduczyć się wpychania w siebie słodyczy od razu po obiedzie - to mój największy fail życiowy..

Po drugie, od jakiegoś czasu uczę się jeść małe porcje w wolnym tempie. Jest już z pewnością lepiej niż kiedyś ale nadal muszę nad tym pracować.

Ostatnio miałam też niechęć do niektórych typów mięsa, ale to chyba zdarza się każdemu. Niektóre przetwory mięsne zaczęły mnie obrzydzać. Moim zdaniem w diecie Polaków jest za dużo mięsa. Oczywiście jest ono potrzebne, bo zawiera składniki, których nie da się uzupełnić innym pokarmem, a suplementy przyswajają się tylko w małym procencie, ale mięso 7 razy w tygodniu, czasami kilka razy dziennie, to przesada.

Jeśli chodzi o ćwiczenia to praktykuję na obecną chwilę Mel-B. Dużo znajomych mi ją poleciło i zaświadczyło o efektach, warto spróbować.

A więc mam kilka postanowień : ograniczyć słodkości do minimum, mniejsze posiłki, ćwiczenie Mel-B. Piszę o nich, bo myślę, że zadeklarowanie się publicznie da mi dużą motywację. Może to wydają się niezbyt rygorystyczne postanowienia, ale dla mnie to po prostu najsłabsze punkty, więc będę musiała włożyć w to dużo pracy i silnej woli.


TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI.





''Wstając poczułam zawroty głowy. Doskonale wiedziałam dlaczego. Wzrok ogarnęła na parę sekund ciemność, to nie działo się pierwszy raz. W mojej głowie pojawił się strach - może to za dużo dla mojego ciała, może jest wycieńczone nieustannym dążeniem do celu, który oddala się z każdym krokiem wykonanym w jego stronę o kolejny krok. Pomiędzy strachem beztrosko prześlizgiwała się satysfakcja - jesteś silna. Pomyślałam 'może to zaszło już za daleko'.. 'jesteś za blisko by się poddać' - szepnęła"


środa, 23 października 2013

Bezpieczna

Na początku przyznam się, że miałam obawę zakładając bloga. Bardzo bałam się, że to może źle na mnie wpłynąć. Poza tym nie wiedziałam czy powinnam.. Nie mogę napisać o swoich mini - bilansach, głodówkach, czy innych sytuacjach jak te, bo ich nie ma.

Teraz jednak nie żałuję, że zdobyłam się na dołączenie do Was. Czuję się tu bardzo dobrze. Chodź minęło zaledwie kilka dni, mam wrażenie jakbym była tu od dawna. Pewnie byłam, tyle że bez bloga.

Dzisiaj mój nastrój jest raczej dobry. Piękne mamy lato tej jesieni. U mnie dzisiaj cieplutko, świeciło słońce, temperatura niczym z wakacji. Uwielbiam ciepło. Kiedyś byłam osobą, której było zawsze gorąco, od jakiegoś czasu - nie wiem dlaczego, cały czas marznę. Dlatego takie dni jak dziś, są w sam raz dla mnie.

Myślałam, co mogę jeszcze napisać, żeby przybliżyć Wam, jak mniej więcej wygląda moja codzienność.
Więc tak. Od tamtego tygodnia ćwiczę Mel-B ABS. Odpowiadają mi te ćwiczenia, bo nie potrzeba na nie dużo czasu, a już po kilkunastu sekundach czuję, że moje mięśnie pracują. Bardzo podobają mi się płaskie i ładnie wyrzeźbione brzuchy, mam manię na ich punkcie.

Moja wymarzona waga? 50? Chociaż jest to zwyczajnie napisane 50 kg, raczej nie uda mi się do takiej dojść, no ale posiadania marzeń nikt nie zabroni.

Chciałam też, żebyście wszystkie wiedziały, że jestem z Wami i wiem doskonale przez co przechodzicie. Jeżeli macie swoje blogi, zostawiajcie linki w komentarzach. Chętnie odwiedzę i poznam Waszą część, Naszego świata.

wtorek, 22 października 2013

Ścieżka

Nie chcę zbyt wiele o sobie pisać. Nie lubię tego, nie umiem ubierać w konkretne słowa swojej osobowości, ani oceniać cech swojego charakteru.
Może po prostu napisze, jak wygląda moje funkcjonowanie.
Nie będę kłamała, nie jestem chyba do końca taka jak Wy. Nie głodzę się, tak mi się przynajmniej wydaje. Nie głodzę się, ale już nie raz ignorowałam swój głód. W końcu nauczyłam się poniekąd go kontrolować. Bo chyba o to tu chodzi, w tym wszystkim, każda z nas chce mieć kontrolę nad sobą, żeby to miało nad nią kontrolę. Człowiek czuje wtedy niesamowitą satysfakcję nie odczuwa wtedy swojej słabości.

Dobry bilans = dobre samopoczucie
Odmówienie sobie czegoś = dobre samopoczucie
Spalanie kalorii = dobre samopoczucie

Miewam chwilę słabości, przede wszystkim mam problem ze słodkościami. Jednak uczę się nad tym panować. Ostatnio nawet mi wychodziło, ale dzisiaj niestety moje uwielbienie cukru wygrało. Napiszę konkretnie, że zjadłam sporo ciasta. Nie histeryzuję, ale wiem, że muszę wypracować w sobie umiejętność brak potrzeby jedzenia słodkości, za dużo kalorii.

Za każdym razem kiedy udaje mi się zrealizować to, co sobie założyłam - ostatnio tym założeniem jest zredukowanie słodyczy do minimum, czuję adrenalinę, siłę, czuję, że wygrywam ona wygrywa.

Kiedy mój brzuch jest płaski, kiedy patrzę w lustro i widzę, że moje nogi zeszczuplały, dziękuje jej, że sprawia, że jestem wytrwała.

Kiedy przegram walkę ze sobą a lustro staje się przekleństwem otwiera mi oczy, nienawidzę jej liczę, że mi pomoże. Za to, że przez to przechodzę, że za każdym razem biorę do ręki kalorie, nie posiłek.

Kilka faktów o mnie :
Nienawidzę każdej sytuacji, w której trudno mi odmówić jedzenia.
Nienawidzę każdego miejsca, gdzie jest więcej jedzenia, niż w moich ustaleniach.
Nienawidzę ze sobą przegrywać, ponosić porażek.
Uwielbiam jeść poniżej normy.
Uwielbiam wystające kości.
Uwielbiam małe rozmiary ciuchów.
Kocham, gdy moja waga spada.
Kocham, gdy któraś z moich rzeczy stanie się na mnie luźniejsza.
Kocham jeść mniej niż inni.
Boję się, że jestem przez to nieszczęśliwa. A jeśli nie wiem co to znaczy być szczęśliwą..
Boję się posunąć o krok dalej, a jeśli to będzie krok za daleko, krok w przepaść.
Boję się być taką jak normalni ludzie.
Chcę...

przestać myśleć nieustannie o tym co zjem, z dnia na dzień zastanawiać się czy dam radę zjeść mniej niż dzisiaj, przestać ciągle liczyć kalorie, przestać chcieć chudnąć, przestać nienawidzić wyjść ze znajomymi, imprez rodzinnych, chcę żeby to przestało mnie paraliżować, przestać czuć ten ciągły ucisk

żyć, nie istnieć
poruszać się, nie być marionetką
myśleć, nie wykonywać schematy
czuć, nie uczyć się tłumić uczucia
mieć w ustach smak, nie kalorie
mieć na coś ochotę, nie odczuwać słabość
jeść, nie niszczyć sobie psychikę
oddychać, nie spalać kalorie
być człowiekiem, nie licznikiem kalorii
czuć się ze sobą dobrze, nie chcieć znikać


Chcę być wystarczająco chuda dla  niej siebie



Wiem, że stąd nie odejdę, stąd nie ma powrotu. Możesz jedynie zasłonić sobie oczy i udawać, że nie wiesz dokąd idziesz. Zawsze będę miała tą drogę u stóp. Tutaj każdy drogowskaz wskazuje ten sam kierunek. Jesteś tu tylko raz i na zawsze.

poniedziałek, 21 października 2013

Co ukrywają pozory..

Jestem zwykłą dziewczyną - brzmi banalnie co? Ale to prawda. Nie ma we mnie nic nadzwyczajnego, oprócz życia w dwóch rzeczywistościach.
Jestem tu, może nie powinnam. Nie wiem dlaczego zakładając bloga czułam ryzyko. Może dlatego, że posiadanie go każdą z nas zobowiązuje.
Nie chcę wypisywać Wam swoich bilansów, chwalić się zwycięstwami, żalić porażkami. Potrzebuję bloga, żeby czuć się zrozumianą.
Wiecie najlepiej co skrywają pozory..
Jak to jest, kiedy jedzenie po pewnym czasie staje się obsesją, posiłki coraz bardziej przerażają.
Jak to jest, kiedy planuje się wszystko dokładnie.
Jak to jest, kiedy każdy "sukces" sprawia, że ta klatka jest coraz ciaśniejsza.
Jak to jest, kiedy każdy dekagram na wadze jest jak wyrok.
Złamanie zasady.
Wyjście poza schemat.
Przekroczenie wyznaczonej granicy.
Wyrzuty sumienia.
Obrzydzenie.
Kara.
Obietnice.
Starania.
Porażki.
Błędne koło.
Próby powrotu do normalności.
Przekonywanie siebie, że można żyć zwyczajnie, jak reszta świata.
Wiecie jak to jest, kiedy budujecie sobie rzeczywistość, która nie istnieje, ale po czasie to Wy nie istniejecie bez niej.
Wiecie, jak to jest bać się, że to zachodzi za daleko, ale nie móc zawrócić.
Wiecie, jak to jest, kiedy chciałybyście wrócić do normalności, żyć swobodnie, jak inni i wtedy pojawia się paraliżująca myśl, że może to jest to czego potrzebujecie.. "Może ja wcale nie chcę stąd odchodzić. Może wolę tu zostać."
Wiecie, jak to jest kiedy pojawia się obawa, że już nie możecie.. nie chcecie się cofnąć.
Wiecie, jak to jest...
Wiecie.. prawda?