sobota, 11 stycznia 2014

Szczerze :)

52 kg, czyli od świąt trochę zrzuciłam. W takiej wadze mogła bym zostać, ale ciągle walczę sama ze sobą. Mówię, że dobrze, że przytyłam, wiem o tym, ale tak na prawdę ciągle robię coś, żeby schudnąć. Jednak nie mam zamiaru się poddawać, nie teraz, kiedy już zaszłam tak daleko...

Skoro byłam na tyle silna, żeby się w to wpędzić, to czemu miałabym z tego nie wyjść :)

Co u Was? Wszystko ok?

czwartek, 9 stycznia 2014

Mam się dobrze!

Na wstępie przepraszam Was, że tak długo się nie odzywałam, ale mam ostatnio urwanie głowy.

Miałam trochę kłopotów ze zdrowiem, ale już jest lepiej, dla jasności, nie były one związane z odżywianiem. Chociaż i z tym było kiepsko.

Teraz czuję się dużo lepiej. Przytyłam trochę, myślę że więcej niż 54 nie ważę, ale coś koło tego. Dodatkowe kilogramy na początku zdawały mi się być krokiem w tył, czułam ,że tracę coś, na co ciężko pracowałam. Bałam się, że zacznę strasznie tyć, a popadnięcie ze skrajności w skrajność mnie nie interesowało. Było ciężko widzieć na wadze więcej, ale tylko na początku.

Oczywiście nie jem na potęgę. Dbam o siebie. Ostatnio udało mi się nie zjeść przez dwa dni nic słodkiego i to bez większego trudu, staram się jeść słodycze, tylko kiedy mam na nie ochotę a nie, jak to u mnie często bywało z przyzwyczajenia. I chyba robię postępy. :) Wrzucam do jadłospisu więcej owoców no i przede wszystkim piję nadal dużo wody.

Jak już napisałam, na początku te 3, czy 4 kilogramy mnie przerażały. Wydawało mi się, że będę wyglądać dużo grubiej niż wcześniej, że wszyscy zauważą, że przytyłam i pomyślą, że wracam do dawnej wagi, że zaczynam się objadać. Nic z tych rzeczy.

Cieszę się ogromnie, że się z tego wyrwałam. Wszystko dzięki rodzinie i przyjaciołom. Kiedy wszyscy zaczęli się martwić, płakać, prosić mnie.. Zrozumiałam, że krzywdzę nie tylko siebie.
Czuję się dużo lepiej fizycznie, wróciłam ostatnio do biegania. W tygodniu jest różnie, czasami nie mam siły, ale w weekend znajduję czas, żeby wyjść i przebiec jakiś dystans. Nie czuję się obolała, nie trzęsie mnie cały czas zimno. Ubrania też chyba lepiej na mnie wyglądają.

Nie chodziło mi o przytycie nie wiadomo ilu kilogramów, ale o uzyskanie masy, w której będę czuła się dobrze i fizycznie i psychicznie. Dążyłam do tego, żeby jeść normalnie, regularnie, zdrowo i utrzymywać wagę. Na razie chyba się udało, chociaż dawno się nie ważyłam. Po świętach nie ma sensu wchodzić na wagę i się załamywać. Poza tym długo siedziałam w domu. Dopiero od tygodnia chodzę do szkoły normalnie i od niedawna biegam, więc zobaczymy, co przyniesie mój odmieniony styl życia haha :D

Pewnie za chwilę odwiedzę wasze blogi, jestem ciekawa co u Was, tak dawno mnie nie było.